Anarchokomuniści
mawiali „Od każdego według jego zdolności, każdemu według jego potrzeb”. Jestem
anarchokomunistką. Przynajmniej w szkole. Chociaż, czy tak właśnie nie być
powinno w idealnym świecie? Sceptycy powiedzą: „No, ale te potrzeby! Niektórzy
maja baaardzo duże.”
Zajmę się zatem
szkołą. I człowiekiem w niej.
Jakie ten
człowiek uczniem zwany ma potrzeby? Najpierw te najprostsze, bez których
zaspokojenia trudno przeżyć: zaspokojone pragnienie i głód, ciepło i sen
spokojny. I to jest zadaniem rodziców, nie zawsze rzetelnie wykonywanym. Więc
czasami trzeba tego człowieka zrozumieć, że głodny jest albo niewyspany i może
podzielić się drugim śniadaniem. Zaraz potem - bezpieczeństwo. Życie bez
strachu. A zatem akceptacja, opieka. Jak to jest z tym bezpieczeństwem w
szkole? Nie myślę wcale o fizycznym, bo tu dbamy bardzo o to, żeby dziecku nic
się nie stało, w każdym razie nic, za co moglibyśmy stać się
odpowiedzialni. Ale już psychiczne… z
tym bywa różnie. Przede wszystkim powinniśmy przestać mówić i myśleć „uczeń”,
„dziecko”. Mamy do czynienia z człowiekiem. I czasami zapominamy o tym. Prosty
przykład – czy tak, jak odnosimy się do dziecka w klasie, potraktowalibyśmy
dorosłego? Podnosimy głos, wytykamy błędy, oceniamy na każdym kroku stopniem,
chmurką lub słoneczkiem, znaczkiem czerwonym lub zielonym, pochwała lub naganą.
To jest dobre, a to złe. Tak wolno , a tak – nie. Bez szczegółowych wyjaśnień
często, bez rozmowy, bo dziecko ma słuchać i być grzeczne. I jak tu ma się
rozwijać poczucie bezpieczeństwa i zaufanie do innego człowieka, tego dorosłego
przewodnika. Oczywiście, granice i zasady są
potrzebne, jednak powinny wynikać
z potrzeb dzieci, a nie nauczyciela. A więc powinny być wspólnie ustalone i
uzasadnione. Poczucie bezpieczeństwa, a zatem akceptacji, to zrozumienie i akceptacja osobowości człowieka.
Rozumiem osobowość jako „zbiór względnie stałych, charakterystycznych
dla danej jednostki cech i właściwości, które wyznaczają jej zachowania i
pozwalają odróżnić ją od innych, zespół warunków wewnętrznych” niezależnych od
woli i działań jednostki. Rozumiejąc
osobowość nauczyciel może mieć wpływ na kształtowanie charakteru. Wprawdzie
często charakter uznaje się za jedną z cech osobowości, podobnie jak temperament,
ja jednak wolę przyjąć na użytek swoich przemyśleń nieco inne podejście –
osobowość jest właściwością niezależną
od woli, a charakter – podlega wpływom woli. Nie sądzę, by sangwinik mógł nagle
stać się osoba zrównoważoną, spokojną i monotematyczną w swoich
zainteresowaniach (osobowość), jednak może tak pracować nad sobą, by rozpoczęte
działanie doprowadzić do końca. W ten sposób kształtuje w sobie cechę
charakteru jaka jest wytrwałość i konsekwencja w działaniu. Pomoc w kształtowaniu charakteru to pierwsze
zadanie nauczyciela, i w dodatku wcale niełatwe. Jednak żeby do tego doszło,
żeby wpływ nauczyciela na ucznia był rzeczywisty, niewymuszony, autentyczny a
nie pozorny, konieczna jest więź, jaka wytwarza się między małym a dużym
człowiekiem poprzez akceptację, zrozumienie, ufność. Szczerze mówiąc mam prawo
domniemywać, że każdy nauczyciel boryka się z pewnym wstydliwym problemem:
jednych uczniów lubimy bardziej, innych mniej – to wynika z osobowości
nauczyciela i ucznia. Bliżej nam do tych, w których znajdujemy odbicie siebie
samych. I jest to całkiem naturalne. Nie
mamy się czego wstydzić! Praktyczną radą, jaką mogę dać nauczycielom jest jedno
moje doświadczenie: usiądź obok tego dziecka, weź je za rękę, spójrz mu w oczy,
porozmawiaj. Zapytaj, jak się czuje, co
czuje, czy jest wyspane, czy dobrze mu w klasie, z kim lub i się uczyć, jak
lubi spędzać wolny czas. Nawet jaką lubi zupę i co sądzi o szpinaku. Dopiero
niedawno dowiedziałam się, że tak powstają neurony lustrzane, które sprzyjają
budowaniu więzi i zrozumienia. Dużo wcześniej jednak doświadczyłam tej rodzącej
się więzi w praktyce.
Relacja z
nauczycielem oparta na zaufaniu jest warunkiem bezpieczeństwa ucznia, warunkuje
więc jego/jej samopoczucie, dobrostan i chęć uczenia się. Jak zdobyć a potem
nie stracić tego cennego daru? Wspólne ustalanie zasad i norm zachowania w
szkole, o którym pisałam wcześniej jest procesem, w którym najważniejsze jest uważne
słuchanie, zachęcanie do wyrażania opinii i ujawniania myśli przez dzieci i
młodzież. Powstrzymanie się od osądów, krytyki i oceny wypowiedzi drugiego
człowieka dla wielu dorosłych nie jest łatwe. Wymaga przede wszystkim
zrozumienia siebie: znajomości własnych przekonań i wartości, umiejętności
zdystansowania się od nich i akceptacji odrębności dziecka i jego prawa do
posiadania własnego zdania. I nie warto obawiać się, że dzieci same nie dojdą
do takich rozwiązań, które najbardziej
pomogą im w uczeniu się w szkole. Bo
dziecko chce się uczyć, poznawać, odkrywać, rozumować.
No cóż, w
ten sposób dopiero zaczęłam rozwodzić się na temat anarchokomunizmu, piramidy potrzeb i ucznia
jako człowieka. Ciąg dalszy niewątpliwie nastąpi.
Ten pierwszy
etap budowania relacji i atmosfery w klasie to jednocześnie czas rozpoczęcia
świadomego kształtowania charakteru, takich cech, które umożliwią człowiekowi
sensowne uczenie się, dokonywanie wyborów i godne życie. Jakie cechy są
pożądane? Wytrwałość, żeby nie poddawać się i dążyć do celu; dzielność, żeby
stawiać czoła niepowodzeniom i bronić swojego zdania, swojej wolności;
odpowiedzialność, żeby dotrzymywać słowa i rozumieć konsekwencje swoich
decyzji; uczciwość, żeby żyć w zgodzie z sobą i innymi. Ale też spontaniczność,
żeby cieszyć się i wyrażać siebie w różnych aktywnościach; kreatywność, żeby
tworzyć nowe wartości i poszukiwać rozwiązań problemów; otwartość, by
interesować się światem i innymi ludźmi. Wiarę w siebie – bo to warunek
kształtowania swojego charakteru. Jak to osiągnąć? I czy zawsze jest to
możliwe?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz