Mózg człowieka można porównać do wszechświata: wprawdzie jest opakowany w dość szczelną
puszkę czaszki i waży zaledwie 1220-1380
g, zawiera jednak około 100 mld
neuronów, przy czym każdy z nich łączy się średnio z 7 tys. innych poprzez
synapsy, w sumie takich połączeń jest około 10 do 15 potęgi! Podobnie jak widzimy zaledwie maleńką liczbę gwiazd w
kosmosie, w świadomy sposób odczuwamy
minimalną część funkcjonowania mózgu. Spośród tak wielkiej liczby połączeń
między neuronami zaledwie 4 miliony wychodzi lub wchodzi poza obręb mózgu. To
oznacza, że ludzki mózg komunikuje się przede wszystkim sam ze sobą!
Jak wymagający jest to organ, można zrozumieć, jeśli
uświadomimy sobie, że stanowiąc zaledwie 2% masy ciała wykorzystuje aż 20
% tlenu i zużywa energię 10 razy szybciej niż pozostałe
narządy. I ma w organizmie absolutny
priorytet.
Głównym zadaniem mózgu jest uczenie się, natura wyposażyła
go w to, co niezbędne – układ nagrody (motywacji), gotowe do działania
połączenia synaptyczne czy neuroprzekaźniki.
Jak to się dzieje, że od urodzenia, a nawet jeszcze
wcześniej się uczymy - zdobywamy nowe umiejętności i wiedzę?
Układ nagrody i
dopamina – mniej nagród, więcej cierpliwości
Obserwując niemowlę możemy zdziwić się, z jaką cierpliwością
pokonuje ono kolejne trudności, doskonali swoją sprawność, koordynacje ruchową,
uczy się chwytać, chodzić, mówić, samodzielnie jeść , myć się, ubierać. Ten
proces uczenia się ma swój początek już w okresie płodowym. Dziecko rzeźbi swój
mózg poruszając się w łonie matki. To tam uzyskuje pierwsze informacje na temat
swojego ciała, jego kształtu, kończyn, dotyka się, po wielu próbach wkłada
kciuk do buzi. Słyszy dźwięki i odbiera nastrój mamy, gdy ich słucha, odczuwa
zadowolenia wspólnie z matką, ale też udziela mu się jej strach. Dziecko przez
powłoki brzuszne odbiera najprostsze bodźce wzrokowe – postrzega światło i
ciemność. To wszystko tworzy pierwsze połączenia
synaptyczne w mózgu. I już w chwili narodzin noworodek ma mózg dopasowany do
swojego ciała.
To, że dziecko uczy się, próbuje, stawia sobie cele (np.
złapać zabawkę) i cierpliwie dąży do ich zrealizowania z czegoś wynika. Bo
przecież nie robi tego dlatego, że ktoś mu każe! Mózg jest swoim najlepszym nauczycielem, nie
należy mu tylko przeszkadzać i można go w tym wspierać. Wbudowany układ
motywacji sprawia, że w momencie osiągnięcia sukcesu (np. schwytania zabawki) w
mózgu uwalnia się dopamina, a ta z kolei powoduje wytrysk endogennych opioidów,
które wywołują uczucie szczęścia. Jeśli
będziemy dłużej obserwować niemowlę, to zauważymy, że ono wypuści zabawkę i
znowu będzie próbować ją chwytać. I tak do perfekcji. Bo mózg lubi wyzwania.
Motywacja, radość życia
i gotowość do podejmowania wysiłku powstają w mózgu dzięki
neuroprzekaźnikom – dopaminie, opioidom i oksytocynie. Każdy z nich pełni
specyficzną funkcję, a wszystkie trzy łącznie sprawiają, że człowiek ma ochotę
uczyć się, rozwijać i podejmować
wyzwania. Ich działanie wpływa również na umiejętność samokontroli, hamowania
agresji, dokonywania wyborów.
Co możemy zrobić my, dorośli, by ten naturalny proces
podtrzymywać? Przede wszystkim mieć cierpliwość, dać dziecku czas i umożliwić
mu podejmowanie wyzwań. Prosta rzecz – jeśli chce jeść łyżeczką (a zwykle chce)
– pozwólmy na to, nawet jeśli będziemy musieli myć mu potem buzię i sprzątać
jedzenie, które trafiło gdzie indziej. Unikajmy wyręczania dziecka przy
wiązaniu sznurowadeł, nie kupujmy bucików
na rzepy. Gdy odbieramy malucha z przedszkola – nie spieszmy się. Okazujmy
cierpliwość i doceniajmy jego samodzielność .
To tylko jeden z aspektów, powiązany z kolejnymi . Bo co się dzieje, jeśli dziecko wyręczamy lub nie okazujemy mu
zainteresowania?
Neurony lustrzane –
co posiejesz to zbierzesz
Dzięki działaniu odkrytych na początku lat 90-tych ubiegłego
stulecia „neuronów lustrzanych” dziecko uczy się empatii,
współodczuwania, „dostrajania” (J.Bauer
„Empatia. Co potrafią neurony lustrzane”).
Neuronom lustrzanym zawdzięczamy
intuicję. Odczytują one z zachowania innych ludzi mikrosygnały, których nie
jesteśmy w stanie przeanalizować świadomie, a które sprawiają, że odczuwamy
obawę, satysfakcję, intuicyjnie ufamy
komuś lub nie. Dziecko buduje obraz siebie, postrzega siebie „oczami” dorosłych
ze swojego otoczenia.
Czym bliższe relacje – tym odbierane sygnały są silniej odbierane. I nie chodzi tylko o
słowa ani nawet ton głosu – dziecko odczytuje dorosłego w sposób bezpośredni i
podświadomy. Działa tu jednocześnie coś
w rodzaju samospełniającej się przepowiedni – jeśli dorośli zakładają, że
dziecko jest niezdolne, ma „dwie lewe
ręce”, „nigdy nie będzie z niego matematyk” – to prawdopodobnie dziecko te
oczekiwania spełni!
Neurony lustrzane wpływają na naśladowanie przez dziecko
czynności osób z ich otoczenia, ich sposobu poruszania się i reagowania w
różnych sytuacjach. Aktywują się
wówczas, gdy obserwujemy działania innej osoby i wywołują w naszych mózgach
odpowiednie reakcje – pobudzone są te
połączenia między neuronami, które byłyby aktywne, gdybyśmy sami wykonywali tę czynność. Ta symulacja w mózgu odbywa się niezależnie
od nas, w sposób nieświadomy, spontaniczny i mimowolny. Kiedy ktoś ziewa –
najczęściej robimy to samo, gdy w widoczny sposób odczuwa ból, często na
naszych twarzach pojawia się wyraz bólu.
Można by przypuszczać, że oglądanie ludzkich działań w
telewizji również aktywuje neurony
lustrzane, jednak tak nie jest. Obraz jednowymiarowy, nieautentyczne emocje i
niedostrzegalne dla oka i ucha przesunięcie w czasie między ruchem warg a mową,
sprawiają, że nadmierne oglądanie telewizji
może być wręcz szkodliwe.
Uczenie się jest w dużym stopniu uzależniona od właściwego
funkcjonowania neuronów lustrzanych. Stres, strach i napięcie wpływają hamująco
na procesy uczenia się. Szczególnie u
małych dzieci widoczny jest wpływ układu lustrzanego na uczenie się. To właśnie neurony lustrzane
sprawiają, że dzieci naśladują. Dzięki temu nabywają umiejętności chwytania,
siadania, chodzenia, mówienia, ale też bardziej złożone kompetencje, jak np.
empatia, współczucie, radzenie sobie z problemami, cierpliwość. System lustrzany małych dzieci jest
szczególnie wrażliwy na docierające bodźce – odtwarza wszystko, co zaobserwuje
w swoim otoczeniu, i dostraja się do osób, z którymi ma bliski
kontakt. I te zachowania i postawy przyjmuje jako wzorce. Dlatego zachowania
rodziców i opiekunów dziecka w tym okresie są bardzo ważne – to one kształtują
małego człowieka. Zmieniające się często osoby w najbliższym otoczeniu, brak
stałości i spójności w relacjach z opiekunami działa jako nadmiar bodźców i
powoduje, że dziecko może mieć problem z zachowaniem uwagi. Z tym wyposażeniem
dziecko wkroczy w do klasy lekcyjnej, gdzie proces formowania systemu
neurobiologicznego będzie przebiegał dalej.
Warunkiem prawidłowego i satysfakcjonującego rozwoju jest
okazywana uczniom przez każdego nauczyciela sympatia, zrozumienie, akceptacja,
wyrażane w sposób szczery i autentyczny.
Dzięki rozwiniętemu wcześniej systemowi neuronów lustrzanych dziecko intuicyjnie
rozpozna fałsz. Relacje międzyludzkie w szkole mają pierwszorzędny wpływ na
postrzeganie siebie, uczenie się i nabywanie kompetencji społecznych.
Ból i agresja – mniej
obojętności, więcej miłości
Niezaspokojona potrzeba bezpieczeństwa pobudza te same połączenia
nerwowe, które reagują na fizyczny ból.
Z czego wynika, że brak akceptacji wywołuje ból, a człowiek odczuwający
ból nie może się uczyć. Nietrudno to zrozumieć – każdy ma z pewnością za sobą
takie doświadczenie. Ból zęba, głowy, żołądka wyklucza uczenie się. Ból braku akceptacji działa tak samo!
Niezaspokojone potrzeby wywołują „upośledzenie” mózgu. Tak się dzieje, jeśli
człowiek jest traktowany przedmiotowo. W swojej potrzebie akceptacji i uznania
będzie tak samo zraniony, jak w sytuacji
niemożliwego do zaspokojenia głodu lub pragnienia, a to wywoła w
mózgu stres i w konsekwencji zabija ciekawość. Mózg koncentruje się na rozwiązaniu tej
nieprzyjemnej sytuacji. Tu może pojawić się dziecko z ADHD, które swoim
zachowaniem domaga się uwagi i akceptacji takim jakie jest. To że dziecko szuka
w ten sposób akceptacji może wydawać się dziwnie, ale przecież ono po prostu nie wie, jak inaczej sobie pomóc .
Nie uświadamia sobie tego, że chodzi o lęk i brak bezpieczeństwa.
Ból fizyczny wywołuje agresję. Co mamy ochotę zrobić (a
nierzadko robimy), jeśli przytrzaśniemy
sobie palce drzwiczkami samochodu? To
samo robi zranione „na duszy” dziecko – kopie, gryzie, krzyczy. Takie zachowanie
może wywołać złość u dorosłego i reakcję, która doprowadzi do eskalacji
zachowań agresywnych. A przecież
wystarczy w sposób serdeczny i życzliwy wytyczać granice i określać
oczekiwania. Sama w to nie do końca wierzyłam aż do momentu, gdy zaczęłam stosować nowe
podejście. Moja wnuczka zachowywała się
w sposób agresywny, gdy przestawałam się nią zajmować (np. rozmawiałam przez
telefon). Złościłam się i dość ostrym
tonem tłumaczyłam niewłaściwość takiego
postępowania, wyjaśniałam, że każda z nas ma prawa itp. Bez skutku. Kiedy
jednak najpierw przytulam ją, daję buziaka, jestem „ciepła” i przyjazna i miłym
tonem mówię to samo – rezultat jest błyskawiczny i trwały.
Człowiek, w którego mózgu przez doświadczenie powstały i
wzmocniły się połączenia neuronalne
związane z bólem braku akceptacji, odpowiedzialne za mechanizmy pozyskiwania uwagi i
przynależności, staje się w pewnym sensie niewolnikiem tych mechanizmów. W dorosłym życiu łatwiej sięga po środki
zastępcze – popada w konsumpcjonizm, ulega nałogom, ucieka w gry komputerowe,
nieustannie podróżuje jakby uciekając przed sobą lub nałogowo korzysta z
portali. Człowiek, który czuje się wolny
i akceptowany nie potrzebuje zmieniania samochodu co dwa lata, podróży, 90%
produktów, które zalegają półki sklepowe i markowych ubrań.
Dziecko potrzebuje rozmowy, zainteresowania, wysłuchania
i obecności rodziców. Nie zastąpią tego
kolejne zabawki, obietnice, zajęcia
dodatkowe i inne atrakcje.
Ciekawość i pytania –
mniej zabawek, więcej zabaw
Człowiek uczy się, bo jest ciekawy świata. Ciekawość jest jedną z funkcji mózgu, warunkiem
uczenia się i motywacji, a przejawia się na wiele sposobów. Dzieci lubią bawić się, doświadczać,
eksperymentować, zadawać pytania. W zabawie
i przez zabawę uczą się zachowań społecznych i zdobywają nowa wiedzę.
Warto zajrzeć do pokoju dziecka i zastanowić się nad
zabawkami. W wielu pokojach dziecięcych
zaobserwujemy ich nadmiar. Dziecko nie
jest w stanie bawić się wszystkim naraz, nadmiar powoduje dezorientację i wywołuje
brak zainteresowania. Nie zachęca też do kreatywnego wykorzystania tego,
czym dziecko akurat dysponuje. Jeśli już mamy w domu zbyt wiele zabawek,
rozwiązaniem może być chowanie części z
nich do pudełek i wymiana po pewnym czasie.
Po drugie – ich schematyczność i „dokładność”. Kupując
kolejną zabawkę, której domaga się dziecko warto zastanowić się nad tym, czy
pobudzi ona wyobraźnię? Czy zachęci do
kreatywności? Czy zainspiruje dziecko do poszukiwania różnych zastosowań? Klocki lego, które należy złożyć zgodnie z
instrukcją, powinny znaleźć się potem w pudełku i umożliwiać dziecku
konstruowanie nowych budowli, pojazdów,
ogrodów, zamków i co tylko dziecku do głowy przyjdzie.
No i warto zadać pytanie sobie: dlaczego ulegam kaprysom
dziecka? Czy przypadkiem nie dla świętego spokoju i dlatego, że zbyt mało czasu
i uwagi mu poświęcam?
Problemem są również reakcje dorosłych na pytania. Dziecko nie oczekuje wykładu, lepiej
odpowiedzieć mniej, niż więcej. Bo jeśli nasza odpowiedź nie zaspokoi
ciekawości dziecka w danym momencie, to zada ono kolejne pytanie. Jeśli podamy
zbyt wiele informacji, to dziecko może ich nie zrozumieć, może okazać
znudzenie, co nas z pewnością zirytuje, a dziecko to odczuje i po kilku takich
sytuacjach przestanie zadawać pytania. W szkole, a czasami również w relacjach
z rodzicami, zniechęcać do zadawania pytań może również brak odpowiedzi , jeśli pytanie jest zbyt
trudne (powiem ci, jak będziesz starsza)
lub nie dotyczy tematu lekcji.
Co pobudza ciekawość dziecka? Ciekawe otoczenie – podwórko, las czy łąka to
miejsca, gdzie można wciąż odkrywać i
zawsze dziecko trafi na coś nowego i ciekawego. Czym więcej kontaktu z naturą –
tym więcej zachwytu i ciekawości. Działania wspólne z rodzicami – gotowanie,
malowanie, majsterkowanie, tworzenie.
Możliwość doświadczania – wspinania się na drzewa, zabawy w piasku i
wodzie, zbieranie szyszek, muszli,
konstruowania z kamieni i patyków.
Hipokamp – mózg
zapamięta, jeśli sam zechce
Swoim kształtem hipokampy nieco przypominają konika
morskiego, stad też ich nazwa. Hipokamp to niewielka część mózgu, której
zadaniem jest wyłapywanie i zapamiętywanie nowych i ważnych pojedynczych zdarzeń: miejsc, faktów, pojęć. Z badań
wynika, że przyswojenie nowej informacji przez hipokamp jest warunkiem nauczenia się czegoś nowego, przyswojenia
nowej wiedzy. Przykładem pojedynczych
zdarzeń są miejsca. U londyńskich taksówkarzy stwierdzono, że ich hipokampy są
znacznie bardziej rozwinięte, większe niż u osób wykonujących inne zawody. Nie
powinno to dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę, że taksówkarz musi zapamiętać
wiele nowych miejsc, szczególnie w tak wielkim mieście jak Londyn.
W hipokampie tworzą się
reprezentacje zdarzeń, miejsc, faktów. P powstają w nim nowe neurony, jednak tylko wówczas, gdy
informacja zostanie uznana przez mózg za ciekawą, nową i ważną. Bez pobudzenia emocji hipokamp nie uczy się.
. Jeśli zapytamy jakiegokolwiek dorosłego Polaka o to, z czym mu się kojarzy 11
września czy 10 kwietnia, nie będziemy mieli kłopotu z odpowiedzią. Mało tego –
każdy z nas zapewne bez trudu określi, gdzie i w jakich okolicznościach dotarła
do niego wiadomość o katastrofie. Pamiętamy szczegóły, osoby, które nam o tym
powiedziały, okoliczności, miejsce – choć wcale nie są one istotne. Zadziałał
mechanizm nowości i ważności samego
zdarzenia i to sprawiło, że cały kontekst został zarejestrowany w mózgu.
Podobna sytuacja ma miejsce w wypadku ważnych zdarzeń w życiu. Zapewne każda z
nas pamięta okoliczności swojego ślubu, pierwszego pocałunku, narodzin dziecka
czy innych poruszających faktów z życia.
Skoro już wiemy, jaką funkcję pełni hipokamp, możemy
zastanowić się, jak tę wiedzę wykorzystać i co z niej wynika. Dziecko łatwiej
zapamięta informacje podane w formie ciekawej opowieści z dramatyczną,
niezwykłą fabułą. To zjawisko
wykorzystywane jest w mnemotechnikach.
Fakty do zapamiętania, jeśli zostaną
wplecione w żywą, barwną historyjkę zostaną przechowane w pamięci i
dziecku będzie łatwiej odtworzyć je w
odpowiedniej sytuacji.
Neurony reprezentacji, kategorii i reguł – mniej
wyjaśnień, więcej przykładów
Człowiek poznaje świat i uczy się nazywać jego elementy. W
uproszczeniu odbywa się to tak:
Najpierw mózg odbiera sygnały zmysłowe i wiąże je z
usłyszanymi wyrazami. Tak powstają neurony reprezentacji. Gdy dziecko pierwszy raz widzi, dotyka, wącha, smakuje jabłko i słyszy
jego nazwę, w mózgu wykształcają się odpowiednie połączenia, „reprezentacja”
jabłka. Po pewnym czasie i dzięki
temu, że „doświadczamy kontaktu” z różnymi jabłkami – wytwarza się
kategoria, która pozwala rozpoznać pewne owoce jako jabłka (bez względu na to,
czy są słodkie czy kwaśnie, zielone, żółte czy czerwone, małe czy duże), a inne
– jako gruszki lub brzoskwinie. Kolejne
doświadczenia sprawiają, że w mózgu wytwarzają się reguły (małe zielone jabłka
są kwaśne).
W podobny sposób dziecko uczy się języka, liczenia i zachowań. Metoda prób i błędów oraz prawidłowe wzorce
we wczesnym uczeniu się dzieci są czymś, co przyjmujemy w sposób naturalny i
najczęściej reagujemy właściwie: gdy maleństwo uczy się chodzić akceptujemy to,
że upadnie wiele razy i jesteśmy zachwyceni, gdy w końcu zrobi kilka kroków.
Nie krytykujemy i nie wyjaśniamy, w jaki sposób ma postawić nóżkę i jak
utrzymać równowagę. Kiedy dziecko
zaczyna mówić, nie wyjaśniamy mu zasad
gramatyki i odmiany rzeczowników i czasowników.
Na przykładzie mówienia możemy zaobserwować, w jaki sposób przejawia się
działanie neuronów reguł: dziecko mówi
np. „Lubię tego piesa” – bo „kota”, „słonia”. I nikomu z nas nie
przychodzi do głowy wyjaśniać mu, że tu
występuje oboczność i w bierniku stosujemy formę „psa”. Powiemy co najwyżej: „Acha, lubisz tego
psa”. I możemy być pewni, że wkrótce
dziecko zacznie prawidłowo stosować ten wyraz w zdaniu.
Neuroprzekaźniki - zdrowa dieta
Procesy myślowe w mózgu przebiegają dzięki
neuroprzekaźnikom, które pod wpływem impulsu elektrycznego wydostają się z
synapsy jednego neuronu i pobudzają
kolejną komórkę nerwową. Następnie
neuroprzekaźniki zostają ponownie wychwycone i „wracają” do synapsy. Ten proces jest rozciągnięty w czasie.
Pozwala to zrozumieć, dlaczego dzieci tracą koncentrację, rozpraszają się lub
nie mogą czegoś zrozumieć . Zbyt długotrwały wysiłek intelektualny może
spowodować najzwyczajniej na świecie brak „paliwa”. Ruch na świeżym powietrzu,
picie wody, odpowiednia dieta wspomagają mózg i usprawniają jego
działanie.
Dziecko nie może uczyć się, gdy nie otrzymało odpowiedniego
pożywienia, przede wszystkim śniadania, które powinno być zdrowe i
pożywne. Pięć zdrowych posiłków dziennie
(ostatni 2 godziny przed snem) pozwala
utrzymać w dobrej formie Oto co wspomaga
pracę mózgu: kalafior, owoce (szczególnie
jabłka, banany, jagody), awokado, kalafior, zielone warzywa (brokuły, szpinak),
jajka, olej z lnu, łosoś, nasiona, ziarna zbóż,
razowe pieczywo, kasze, ziemniaki, fasola, soczewica, ryby, mleko, orzechy i.
Kasza jaglana z rodzynkami i migdałami zamiast gotowych płatków
śniadaniowych na pierwsze śniadanie.
Jabłko lub banan i pestki słonecznika
zamiast słodkiego batonika na drugie. Domowa lemoniada z miodem lub woda mineralna
zamiast słodzonych napojów do picia.
Taki sposób odżywiania jest nie tylko przyjazny dla mózgu, pozwala
utrzymać zdrowie dziecka i wyrobić w nim
zdrowe nawyki żywieniowe.
Utrwalanie i
konsolidowanie – co się dzieje we śnie
O tym, jak ważny jest sen, nie trzeba nikogo przekonywać.
Nieprzespane noce wpływają na pogorszenie nastroju, spadek koncentracji i
ograniczenie możliwości intelektualnych.
Badania wykazały, że mózg nie śpi nigdy, nawet wówczas, gdy nasze ciało odpoczywa. W
poszczególnych fazach snu w mózgu przebiegają procesy podobne do tych, jakie
zachodziły w ciągu dnia.
W fazie głębokiej (IV zaobserwowano aktywność tych obszarów
mózgu, w których przebiegały podobne zjawiska w czasie uczenia się. Pozwoliło
to wysnuć wniosek, że tej fazie mózg przetwarza nowa wiedzę, łączy ją z
wcześniej znaną, dokonuje selekcji informacji i przekształca struktury myślowe.
W fazie REM (I), kiedy śnimy, w mózgu „odżywają” emocje, które
przeżywaliśmy w ciągu dnia. Pozwala to poradzić sobie z trudnymi sytuacjami,
zracjonalizować je lub odreagować w innej, nierzeczywistej formie. Co ciekawe,
fazy śnienia trwają bardzo krótko, około 2-3 minut, ale procesy mózgowe
przebiegają w innym tempie niż w rzeczywistości – znacznie szybciej lub
wolniej.
Najgłębszy i najzdrowszy sen u większości dorosłych ludzi, a szczególnie u dzieci
przed okresem dojrzewaniem, to ten przed
północą. Wynika to z działania melatoniny, która zaczyna wydzielać się koło
dziewiątej wieczorem i jej poziom rośnie do 12 w nocy. Natomiast w okresie
dojrzewania występuje zmiana – melatonina wydziela się od północy do godziny
trzeciej w nocy. Stąd problemy nastolatków z zaśnięciem i ich niechęć do
wczesnego wstawania.
Dla rodziców wynika stąd ważna wskazówka – zapewnienie dziecku spokojnego snu, stworzenie
odpowiedniej atmosfery (spokojna wieczorna zabawa, książka czytana do poduszki,
lekki posiłek) i regularność kładzenia się spać pomogą dziecku żyć zdrowo,
radzić sobie z emocjami i uczyć się.
2 komentarze:
Dzień Dobry,
Świetny wpis! Bardzo mnie zaciekawił.
Mam pytanie. Jak ustalać autonomię dziecka?
Tak by z jednej strony go nie ograniczać za mocno, a z drugiej by nie było przytłoczone nadmierną wolnością. A co za tym idzie i odpowiedzialnością.
Czy poza intuicją są jakieś naukowe metody?
To samo tyczy się podnoszenia poprzeczki. Kiedy dać buty ze sznurówkami? Jak stwierdzać kiedy dziecko jest gotowe przejść na kolejny etap? Intuicja podpowiada, że przez obserwację.
Ale ja sam często popełniam błąd, że po jakimś sukcesie dziecka zachwycony jego rozwojem za szybko podnoszę mu poprzeczkę przez co go zniechęcam. Z drugiej strony chcę dawać mu wyzwania by nie popadało w nudę. Dzieci lubią wyzwania :)
I znowu wracamy do pytania jak wyznaczać granice? Co będzie dla dziecka wyzwaniem, a co przeszkodą nie do pokonania? (Na tym etapie rozwoju).
Z góry dziękuję za odpowiedź,
a.
Dobry wieczór, Nie znam naukowych metod, a wiele zależy od dziecka, więc przede wszystkim obserwacja może być pomocna. Dziecko na ogół samo pokazuje, co go pociąga, o ile ma warunki po temu - np. farby i papier, spacery po lesie czy po parku. Np. prawie wszystkie dzieci w pewnym wieku zaczynają chodzić po kwężnikach (ucza się utrzymywać równowagę), wspinaja się na murki itp. Buty ze sznurówkami najlepiej używać od początku, a gdy dziecko powie "Ja sam/a" to wtedy jest ten odpowiedni moment. To prawda, że dzieci lubią wyzwania, i może być trudno dać takie zadanie, które będzie w "strefie najbliższego rozwoju" - czyli ambitne, ale nie przekraczające możliwości dziecka. I tu znowu mamy do czyunienia z indywidualnymi predyspozycjami. Jeśli zachęcamy dzicko do czegoś, co okazuje się za trudne, to możemy dołączyć i zrobic to razem (nie wyręczając, ale pomagając). Mój ojciec nawet gdy byłam dorosła, gdy chciał mi pomóc, to mówił: "A co sądzisz o tym, żeby zrobić to tak i tak?" zamiast "Pokażę Ci, jak to zrobić". A granice dotyczą przede wszystkim bezpieczeństwa i ochrony naszych praw (rodziców, innych dzieci i doprosłych).
Dziękuję za miłe słowa i polecam książki Jaspera Juula.
Prześlij komentarz