Intuicja, czym ona jest? Nie będę szukać słownikowych
definicji. Przynajmniej na razie.
To tak jak jazda samochodem. Niezależna od wiedzy i
stosowania procedur… A nawet więcej. Rozwija się, kształtuje z czasem i w miarę
napływu kolejnych doświadczeń.
Mądrość nabyta z wiekiem, czyli to, co kiedyś
charakteryzowało mędrców, to też forma intuicji, taka wyższa, najwyższa. Jest
pochodną doświadczenia, obserwacji, zrozumienia i przekształcenia tego w
wewnętrzną nieświadomą umiejętność wnioskowania na podstawie niemal
nieuchwytnych sygnałów. Nie powstaje tak sobie, nie rodzi się u każdego, nie
doświadczy jej bezrefleksyjny konsument. W społeczeństwie konsumpcyjnym chyba
zanika. Wymaga szczerości wobec siebie samej, myślenia, wysiłku, powstaje z cierpienia
i bólu. Weltschmerzu, w którym nie ma
przypadkowych zdarzeń, każde bowiem czemuś służy, z czegoś wynika i ma konsekwencje trudne do
przewidzenia. Tak jak teraz.
Co takiego sprawia, że jestem „wspaniałym pedagogiem” w
opinii moich uczniów i rodziców? Co jest
przyczyną obawy niektórych nauczycieli?
Pytania pozornie ze sobą niezwiązane, jednak odpowiedzią na nie jest wspólna.
Kiedyś napisałam, czym jest dla mnie bycie nauczycielem, tekst,
podobnie jak wiele innych, zaginął w charakterystycznym dla mnie bałaganie.
Jego tezy nie straciły jednak na znaczeniu.
Po pierwsze – to sposób na życie. Jeżeli przychodzisz do szkoły głównie po to,
żeby zarabiać, to masz marne szanse na
sukces.
W szkole wchodzisz w zwielokrotnione specyficzne relację z
drugim człowiekiem i z grupą. Niemożliwe
jest oderwanie od tego emocji, więc działasz
całą sobą. Pracujesz swoja osobą, wnętrzem, wartościami, a dopiero na końcu
wiedzą. W szkole masz do czynienia z
młodymi ludźmi, jeśli ich nie lubisz, to
zmień zawód. Jeśli nie akceptujesz choć jednego dziecka jako człowieka – to
odejdź, bo w przeciwnym razie wyrządzasz mu krzywdę. Jeśli nie potrafisz odróżnić „akceptacji
człowieka” od „akceptacji jego zachowania”, to lepiej dla obydwu stron będzie, jeśli
znajdziesz sobie inne pole do działania.
Pracując w jakimkolwiek innym miejscu, możesz po prostu realizować zadania.
W szkole wpływasz na człowieka, zwanego dzieckiem, najbardziej bezpośrednio, jak to możliwe –
miedzy innymi poprzez neurony lustrzane.
Po drugie – to pasja.
Bo jeśli jej nie masz, to nic dzieciom nie ofiarujesz oprócz suchej
wiedzy. Pasja wcale nie musi
dotyczyć przedmiotu nauczania. Jako
wychowawca modelujesz stosunek uczniów do posiadania zainteresowań jako takich. Pokazujesz, że one nadają sens i treść życiu, że są ważnym
źródłem radości i satysfakcji niezależnie od zewnętrznych nagród. Pasja jest ściśle związana z wewnętrzną
motywacją. To ciekawy temat do rozważań – skąd bierze się głębokie
zainteresowanie, jak się rozwija, jak to się dzieje, że bez żalu poświęcamy swojej pasji czas,
pieniądze. Co otrzymujemy w zamian?
Radość, satysfakcję, szczęście. Uwalnia się dopamina, nasz wewnętrzny
nauczyciel i uczeń w jednej osobie – mózg – sam dba o to, by się nagrodzić. Mogę
sobie wyobrazić, że uczę i wychowuję nie otrzymując za to wynagrodzenia. Robiłabym to z jeszcze większa przyjemnością.
Jakie to byłoby piękne, gdyby człowiek szukał
pracy nie po to, by zarobić, lecz po to, by się realizować. Ciekawe, czy
ktokolwiek pracowałby wówczas w korporacji!
Moją pasją jest uczenie i wychowanie. I jedno i drugie polega na
dzieleniu się – dawaniu z siebie i braniu od dzieci. Jest jakby wspólną podróżą. Ja znam trochę lepiej tę ścieżkę, bo już ją
kiedyś przebyłam. Jednak zmienia się ona za każdym razem, czasami zarasta,
pojawiają się na niej przewrócone drzewa, wyrastają nowe, coś trzeba ominąć,
może nas zaskoczyć burza lub mgła. Tak jak wyprawa w góry – mogę iść tym samym szlakiem, jednak nigdy nie jest
to ta sama wyprawa. W nauczaniu
pojawiają się nowe metody, inne
technologie, źródła informacji przedtem niedostępne. W wychowaniu to przede
wszystkim osobowości, każdy człowiek w swojej niepowtarzalnej konstrukcji
emocjonalnej, intelektualnej, psychicznej. To nowe problemy, niezaspokojone
potrzeby, wyzwania. A to wyznacza trzeci aspekt sposobu na życie, jakim jest – rozwój.
Wszystko, co przestaje się rozwijać – zaczyna
obumierać. Więc rozwój jest warunkiem
bycia skutecznym i dobrym nauczyciele i wychowawcą. Niepoddawanie się rutynie,
ciągłe poszukiwanie, uczenie się dotyczy zresztą nie tylko nauczycieli, jest właściwie konieczne w
każdym zawodzie. Jednak szkoła powinna tu odgrywać szczególną rolę. Bo jak
wykształcić umiejętność uczenia się i motywację
do rozwoju, jeśli nauczyciel sam nie
uczy się i nie rozwija? Jeśli korzysta z
gotowych konspektów, zamiast poszukiwać własnych rozwiązań? Jeśli wykłada
zamiast stwarzać warunki do uczenia się? Jeśli nie rozbudza zainteresowania i
wynikającej z niego wewnętrznej motywacji tylko „realizuje program”?
Obejrzyj wszystkie cztery części - warto:
https://www.youtube.com/watch?v=LJtFe6jSEQk
1 komentarz:
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
Prześlij komentarz